Nasz urlop jest idealny. Ślub był piękny. Mam wrażenie, że chodziliśmy ponad ziemią przez kilka ostatnich tygodni. Nasze opanowane gorączką wydarzeń umysły zaczęły wracać do normalnego rytmu…
W piątek wieczorem usłyszeliśmy o nadciągających gwałtownych i obfitych opadach deszczu planowanych na najbliższe 2 dni (niż nad oceanem). Przełożyliśmy więc nasze ambitne plany zdobywania bardziej odległych zakątków wyspy i postanowiliśmy wybrać się następnego poranka do Bebour/Belouve!
6:00 rano – pobudka! Dziwne, ale nie mamy problemu ze wstaniem. Może to przez słońce, które jest już bardzo wysoko.
Kawa, banan i w drogę!
Aby dotrzeć do skarbu wyspy, którym bez wątpienia jest ten unikatowy las, ruszamy z La Tampon do La Plaine des Cafres (2200 m) a potem w dół na wschodnią część Reunion. Następnie w lewo w ślepą drogę 🙂 i jesteśmy w Bebour/Belouve.
O 7:00 jesteśmy już w drodze. Oprócz nas nie ma nikogo. W powietrzu czuć jeszcze przyjemny chłód nocy. Idziemy asfaltową drogą pośród lasu. Las to zbyt ubogie słowo na określenie tego co widzimy wokół. Małe wodospady błyszczą w oddali na ścianach gór. Leniwe jeszcze promienie słońca odbijają się w nich nadając baśniowego uroku. Słońce przedziera się przez drzewa i zarośla tworząc naturalny spektakl światła.
Tylko MIŁOŚĆ...
Jesteśmy wzruszeni widokiem. Dwa tygodnie temu powiedzieliśmy sobie TAK a teraz czujemy się jakbyśmy otrzymywali drugi raz błogosławieństwo, tym razem od matki natury… Gdyby można byłoby zatrzymać czas i trwać w jednym momencie, dla nas obojga byłaby to właśnie ta chwila.
Na końcu drogi znajduje się schronisko z widokiem na Salazie. Niebo jest bezchmurne. Widzimy nawet Piton des Neiges, szczyt który zdobyliśmy kilka dni wcześniej.
"Salazie is certainly the greenest of the 3 cirques. It is a paradise for waterfalls"
Bebour/Belouve oferuje również możliwość dojścia do punktu widokowego Le Trou de Fer – pięknego wodospadu. Oczywiście kontynuujemy drogę przez las. Tu wyznaczona trasa ułożona jest z drewnianych elementów i bardzo wygodnie pokonujemy drogę, kręcąc głowami na wszystkie strony, nie mogąc się nadziwić różnorodności flory która nas otacza. Spotykamy mnóstwo Fanjan – czerwone ptaszki zwane Kardynałami (typowe dla lasów Reunion) – towarzyszą nam przez całą drogę. Jesteśmy tez pod dużym wrażeniem wszelkiego rodzaju mchów i bluszczy, oplatających drzewa, paprocie i inne rośliny.
To miejsce z łatwością znajdziecie na wielu pocztówkach z Reunion. Wiele firm oferuje wycieczki helikopterem wzdłuż całego kanionu na końcu którego znajduje się właśnie ogromny wodospad. Jest to też jedno z ulubionych miejsc ludzi uprawiających kanioning. Tych bardziej doświadczonych 😉
Docieramy do punktu widokowego i zapiera nam dech w piersiach. Oczy nam błyszczą ze wzruszenia, zostajemy tam na małe śniadanie – owoce pasji/marakuje* kupione na targu dzień wcześniej.
Oboje uznajemy ten poranek za idealny….. a Wy? Nie macie ochoty doświadczyć tego miejsca jeszcze przed obiadem? Pamiętajcie tylko, że jest to jedno z tych miejsc w którym ważne jest, aby zachować szacunek do przyrody!!!
*odkąd Ela spróbowała marakui na Reunion, może jeść ten owoc na śniadanie, obiad i kolację… Co za odkrycie!