Dla tych, którzy uwielbiają wędrówki górskie, być na Reunion i nie odwiedzić Mafate – to BŁĄD.
Cyrk Mafate. Co to takiego?
Mafate to jeden z trzech cyrków na Reunion, pozostałe to Cilaos i Salazie.
Cyrk jest formą górską polodowcową lub powulkaniczną, gdzie ściany np. wulkanu zapadają się i powstaje zagłębienie ze stromymi zboczami.
Jeśli Salazie jest znane ze swojej bujnej zieleni i niezliczonej ilości wodospadów, a Cilaos ze swoich krętych dróg, Mafate jest znane z tego, że nie ma tam dróg a co za tym idzie - samochodów. Aby dostać się do tego miejsca trzeba przejść przez góry, bądź skorzystać z helikoptera.
Oprócz niesamowitych walorów przyrodniczych, Mafate zajmuje specjalne miejsce w sercu lokalnej ludności. Był bowiem symbolem niewolników uciekających przed nieludzkim traktowaniem. Zasiedlali oni trudno dostępne regiony w górach aby móc spokojnie żyć. Po latach zniesienia niewolnictwa na Reunion (1848) Mafate stało się dumą Reunion i symbolem wolności.
Dziś około 700 osób żyje w Mafate. Większość z nich utrzymuje się z turystyki i rolnictwa oferując podstawowe zakwaterowanie i pyszne, domowe jedzenie.
Mafate to ponad 400 km szlaków pieszych
Od 2007 roku Mafate jest częścią Parku Narodowego
i ochrona tego regionu stała się dla wszystkich ważna.
Mafate jest chętnie odwiedzany zarówno przez zagranicznych turystów jak i mieszkańców wyspy. Zapierające dech w piersiach widoki stromych gór, porośniętych tropikalnym lasem wynagradzają trudy wędrówki. Aby odwiedzić to miejsce możemy zacząć wędrówkę w kilku miejscach a najpopularniejsze to:
- Cilaos – stąd do wioski Marla – dość strome podejście
- Salazie – przez Le col des Boeufs do wioski La Nouvelle – najłatwiejsza i najkrótsza trasa
- można też zacząć w La Pessession – długa droga, lub Maido – bardzo stromo
La Nouvelle jest jest największą osadą tego cyrku. Około 200 osób żyje tu przez cały rok. Większość z nich oferuje zakwaterowanie i podstawowe wyżywienie. Niezbędne do życia przedmioty są tu dostarczane helikopterem.
.
Na nasz trekking wybraliśmy drogę „le sentier scout” zaczynającą się w Salazie (Col des Boeufs) prowadzącą do „Aurere”, „Ilet a Bourses” lub „Ilet a Malheur”. Mieliśmy plan spędzić dwie noce w górach i zrobić duże koło wracając do Salazie.
Kiedy zaczyna się przygoda...
Niestety nasze wspaniałe plany podbicia cyrków zostały brutalnie zweryfikowane przez deszcz… Ten sam zresztą, przez który opóźniliśmy nasz trekking i poszliśmy do Bebour / Belouve. Tym razem pogoda nie była dla nas łaskawa, padało przez kilka dni i co to był za deszcz! Zaczynając drogę w ciężkich chmurach wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo.
Problemem w porze deszczowej są rzeki. Nawet po słonecznym poranku można być pewnym, że ulewa jest tylko kwestią czasu. Rzeki przybierają tyle wody i nurtu, że ich przekroczenie często jest po prostu niemożliwe. Tendencja ta występuje głównie po południami. Rano z łatwością pokonujesz szlak ale nie będziesz miał możliwości powrotu wieczorem – o tym należy pamiętać.
No więc to się przydarzyło nam i zostaliśmy zmuszeni zmienić plany. Pierwotny obejmował nocleg w Grand Place i kolacja zamówiona dzień wcześniej czekała już na nas. A my około 15:00 stanęliśmy przed ogromem wody. Po kilkudziesięciu minutach nieśmiałych prób, poddaliśmy się i wróciliśmy do Ilet à Bourses poszukać noclegu. Wszystko w ulewie.
Z głową w chmurach
Mieliśmy szczęście, że schronisko było puste i zakwaterowaliśmy się w pięknym pokoju. Gospodarze przygotowali nam nawet jedzenie, co nie jest takie oczywiste bez wcześniejszej rezerwacji, więc cali szczęśliwi że mamy dach nad głową i pełne żołądki zasnęliśmy z głowami w chmurach. A rano? Rano zobaczyliśmy góry i widoki, których nie mogliśmy podziwiać dzień wcześniej. Nieśpiesznie w milczeniu popijaliśmy kawę myśląc o naszej niezrealizowanej drodze. Postanowiliśmy zostać tam jeden dzień dłużej. Wędrując w okolicach wioski, wspięliśmy się na sąsiadujące z nią wzgórze, na którym z daleka widać było domki – tak poznaliśmy rodzinę Thomasów, gdzie każdy z około 10 sąsiadów jest członkiem tej samej rodziny.
Co robią ludzie w takich miejscach? Otóż dla przykładu rodzina Thomasów siedzi sobie to na schodkach, to na trawie i popijając herbatę patrzy na góry. Serio.
Następnego dnia, mimo ładnego poranka postanowiliśmy wrócić do Salazie i nie ryzykować kolejnej rzeki na naszej drodze, tym razem bez możliwości planu B. Nasza droga powrotna prowadziła nas przez pola chouchou i lasy Filaos, przyroda w Mafate jest po prostu oszałamiająca…
Obiecaliśmy sobie wrócić do Mafate przy bardziej sprzyjającej pogodzie. W domu czekali na nas rodzice, szczęśliwi, że wróciliśmy bezpiecznie.
PS: poniżej link do bardzo dobrej strony z trasami trekkingowymi na Reunion
https://www.randopitons.re/randonnee/1458-aurere-sentier-scout-depuis-belier