Himalaje i trekking – Tak! Tak! Tak!
Upały na południu Indii przyspieszyły naszą podróż na północ. I tak w przededniu monsunu znaleźliśmy się w Himalajach!
Sikkim. Jedyne co wiedzieliśmy o tym stanie to to, że jest to pierwszy stan w Indiach gdzie stosowanie chemicznych środków ochrony roślin jest zabronione a to oznacza ROLNICTWO ORGANICZNE. No i Himalaje…
Po dość długiej debacie uwzględniającej przede wszystkim finanse, postanowiliśmy wyruszyć w góry. Budżet odegrał tu ważną rolę, ponieważ w Sikkim, zagraniczni turyści nie mogą poruszać się po terenie parków narodowych bez przewodnika. Chcąc wybrać się na trekking, byliśmy zmuszeni jego organizację zlecić agencji.
Goecha La Pass – 8 dni w namiocie z jakami (dzo) w tle
Drogi w Azji… 9 godzin w autobusie żeby przejechać 120 km. Po 5 miesiącach zaczynamy się powoli przyzwyczajać.
Mając w planach przekroczenie granicy z Nepalem w ciągu następnych dwóch tygodni, zaraz po przybyciu do Pelling puściliśmy w obieg info, że szukamy chętnych na trekking. Więcej osób w grupie oznacza TANIEJ. Tego samego wieczoru przyszła odpowiedź z Red Pandy (agencja specjalizująca się w obsłudze turystów zagranicznych), jutro rano ruszamy w drogę i za dwa dni dołączymy do 4 osobowej grupy będącej już w górach.
No i było tak: 8 dni w namiocie, bez prądu i prysznica 😊 A dokładniej…
Dzień I – Yuksam (Yuksom) 1780 m n.p.m. – Tshoka Village 2950 m n.p.m.
Czas przejścia – 08:30 – 14:00 – w tym 40 minut przerwy
No to ruszamy w Himalaje! Zaczynamy z przewodnikiem i jednym porterem. Za dwa dni dołączymy do grupy idącej na przełęcz Goecha La.
Początkowo droga jest przyjemna – w górę, w dół, w górę, w dół… Wokół nas piękny las. Podziwiamy wodospady na przeciwległych zboczach a rzeki pokonujemy przez wiszące mosty. Do Tshoki dochodzimy szybko, a po kolacji, czyli o 19:00 idziemy spać 😊 Tego dnia, wyjątkowo śpimy w bardzo prostym pokoju zamiast w namiocie.
Dzień II – Tshoka Village 2950 – Dzoengri 3950
Czas przejścia – 06 :30 – 10 :30
Budzi nas Bikki, nasz przewodnik. Gorąca herbata* z widokiem na góry, które wczoraj były zasłonięte chmurami – tak można zacząć dzień! Nie jest zimno, puchowe śpiwory dały nam w nocy komfort spania bez ubrań zakładanych na cebulę. Leniwie ruszamy pod górę… by po kilku minutach łapczywie walczyć o oddech i nerwowo spoglądać do góry – z pytaniem: „Ale jak to?”
No dobra, prawda jest taka że podejście jest łatwe ale pionowe. A my nie mamy kondycji…
*herbata – właściwie woda zabarwiona na rudy kolor, często posłodzona tak, że trudno ją wypić. W ekstremalnych warunkach może posłużyć do mycia zębów lub rąk. Jedyną jej zaletą jest to, że jest ciepła.
Dzień III – Dzoengri – Dzoengri view point – Dzoengri – Thangsing
Czas przejścia – 03:30 – 5:30 punt widokowy i z powrotem, 09:00 – 14:30 do Thangsing
Przed jutrzenką opuszczamy rozgrzane śpiwory i ruszamy w ciemną jeszcze noc. 300 metrów wyżej znajduje się punkt widokowy i tam obejrzymy wschód słońca. Po drodze oddycha się trochę trudniej i po raz pierwszy odczuwamy wysokość. Na szczęście widok gór wynagradza nam tą brutalną pobudkę…
Śniadanie po powrocie do obozowiska– smakuje jak nigdy! Z pełnymi brzuszkami ruszamy w dalszą drogę. Jest pięknie i mimo, że chmury zakryły już większość widoków to coś tam jednak widać i możemy puścić wodze fantazji. Fantazjujemy niestety dość krótko, do czasu zejścia po jednym ze zboczy gór. 30 minut pionowo w dół i już nam się odechciewa marzeń 😊 u podstawy tego mostrum ucinamy sobie krótką drzemkę… I czekamy na resztę grupy. Ostatnia godzina dzisiejszego przejścia to właściwie spacer wzdłuż potoku porośniętego rododendronami.
Jedną z zalet obozowania jest łatwość integracji. Zwłaszcza, kiedy Twój namiot stoi pośrodku pola do krykieta.
Dzień IV – Thangsing 3959m – Lhamunne 4200m
Czas przejścia – 1 godzina
Jeśli wcześniej tylko nam się wydawało to dziś wiemy na pewno, że cały ten trekking można spokojnie skrócić o 2-3 dni. Oczywiście ważna jest aklimatyzacja bo jednak spędzamy kilka dni powyżej 4000 m a najwyższy punkt ma ponad 5. Ale jeśli czujecie się dobrze wysoko to spokojnie dociśnijcie agencję o skrócenie całej wyprawy. Chyba, że macie czas…
Pod kątem pogody jest dobrze, za wyjątkiem dzisiejszego dnia, kiedy cały czas mży lub pada. W Lhamunne nie ma gdzie się schronić więc obijamy się cały dzień w namiocie próbując czytać i grać w kości. Po południu na godzinę wychodzi słońce więc mamy czas aby wysuszyć plecaki i kurtki.
Dzień V – Lhamunne 4200m – Goechala view point I 4950m – Lhamunne 4200m – Thangsing 3959m
Czas przejścia – 02:30 – 06:30 plus 1 godzina do Thangsing
Najlepszym patentem na wyjście o 2 w nocy jest spanie w tym, w czym chce się wyjść 😊 Otwierasz oczy i jesteś gotowy do drogi. Chyba, że nie możesz otworzyć oczu… W namiocie zjadamy płatki i wypijamy herbatę. Pół godziny później szukamy rytmu wchodząc pod górę. Wejście trwa 2 godziny ale kosztuje dużo wysiłku. Tuż przed końcówką Elę dopada straszny ból głowy, który mija jak tylko schodzimy niżej.
Z Goecha La view point 1, widok jest cudowny. Ogrom Kanczendzongi jest imponujący ale to co przykuwa naszą szczególną uwagę (mimo bólu głowy) to Pandim. Narodowa góra Sikkim, zanim jeszcze stał się częścią Indii. Pandim 6691 m n.p.m. jest porażający. To chyba najbardziej niebezpieczna góra jaką widziałam. Jest piękny.
Dzień VI –Thangsing 3959m – Jezioro Lampokhari, over 5000 m– Thangsing
Czas przejścia – 09:00 – 16:00
Dziś miał być odpoczynek w Thangsing, a skończyło się na całodniowym trekkingu. Drogę nad jezioro Lampokhari pokonaliśmy w stylu – ‘zima zaskoczyła drogowców’ nie mogąc się nadziwić, że idziemy pod górę. Spędziliśmy cały dzień w chmurach i tylko przez chwilę udało nam się zobaczyć piękne jezioro. Bardzo żałujemy, bo widoki muszą zachwycać. Zdecydowanie warto odwiedzić to miejsce.
Brzydką pogodę wynagrodziły nam w drodze powrotnej jaki. Dzikie jaki. Skubały sobie kwiatki na łące i mogliśmy im się spokojnie przyjrzeć. Korzystając z tej okazji, przewodnik opowiedział nam historię o yetti i innych dziwnych stworzeniach żyjących w Himalajach. Także… uważajcie, nie ma żartów.
Dzień VII –Thangsing 3959m – Tshoka Village 2950m
Czas przejścia – 08:30 – 14:30
No i przyszedł ten dzień, kiedy ruszyliśmy w drogę powrotną. Przed nami 17 km i mnóstwo błota. Droga się dłuży i zakrętów nie ma końca, ale docieramy w końcu do Tshoki i wychodzi nawet słońce. Rozbijamy namiot i dzięki uprzejmości kucharza doświadczamy luksusu umycia włosów w gorącej wodzie. Popołudnie spędzamy na obijaniu się i czytaniu.
A jeśli już mowa o kucharzu, to naprawdę – jedzenie było mega dobre. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać i całe menu bardzo nam odpowiadało. No, może za wyjątkiem ‘prawie herbaty’ 🙂 Było prawie IDEALNIE! A ostatnia kolacja… niech Wam wystarczy, że na deser został wyserwowany tort!
Dzień VIII – Tshoka Village 2950m – Yuksam (Yuksom)
Czas przejścia – 08:00 – 14:00
Po śniadaniu ruszamy zaraz za jakami nie czekając na pozostałych. Idzie się dobrze, ale po stromym zejściu nasze kolana dają o sobie znać. Po dwóch godzinach dochodzimy do miejsca gdzie można zamówić herbatę i tam odpoczywamy. Do Yuksam docieramy w deszczu…
Comments
Pingback: [ Nepal ] Annapurna - Poon Hill i ABC bez przewodnika I Move Our World
Pingback: [Indie] Himalaje - Kanczendzonga – trekking - Informacje praktyczne